Kiedy nasza intuicja, ciało dają wyraźne sygnały, że nie chcemy czegoś zrobić, nie róbmy tego. Nawet jeśli będzie to wbrew czyjeś woli, nawet jeśli ktoś może tego nie zrozumieć i się odwrócić, nawet kiedy z logicznego punktu widzenia, wyda się to nie najlepszym wyborem. Można nazwać to rodzajami testów, które przeprowadza na nas wszechświat - czyli tak naprawdę my sami. Ale ilekroć zrobimy coś właśnie <wbrew sobie>, to zupełnie tak, jakbyśmy wymierzali cios w siebie samych. Wsiadamy na sanki i zamiast zjeżdżać przed siebie, to się kręcimy na boki, a wtedy musi nastąpić wywrócenie pojazdu.
Działanie w zgodzie ze sobą to absolutna podstawa przy podejmowaniu decyzji. Wszyscy wiele razy mieliśmy takie sytuacje, kiedy nasz wewnętrzny głos mówił "nie", ale ulegliśmy - presji, jakieś fascynacji czy pragnieniom. Ktoś na nas coś wymusił - mieliśmy w dodatku do niego pretensje, choć decyzja zapadła po naszej stronie - ktoś nam coś obiecał i ulegliśmy czy też pojawiła się wizja "czystego złota" i zaślepieni nią, podjęliśmy decyzję, której potem żałowaliśmy. W życiu coś się przestało układać, wkradały się negatywne emocje, a nawet nie wiedzieliśmy dlaczego. Nasza uwaga była kierowana nie tam, gdzie być powinna, bo nastąpiło rozstrojenie pomiędzy decyzją podjętą z umysłu, a tym, co <My> rzeczywiście chcieliśmy zrobić. Kiedy nie czujemy swojego ciała i nie "zatrzymujemy się" to bardzo łatwo jest wpaść w taki właśnie wir nieświadomości i podejmować decyzje "pod ścianą", najczęściej nakreśloną emocjami. A w stanie aktywności emocjonalnej, podejmowanie decyzji nigdy nie jest wskazane. Tak jest w każdym aspekcie życia - w relacjach, w pracy, na giełdzie...
Nie zasilajmy nigdy tego, czego wewnętrznie nie chcemy. Kierujmy uwagę tam, gdzie jest rezonans, bo poprzez uwagę, myśl, emocje wprowadzamy zmiany w swoim świecie. Kiedy dostajemy sygnał z wewnątrz, kiedy nasze ciało zaczyna nas "uwierać", kiedy wyraźnie wiemy, że "to nie jest dla nas" - to znaczy, że bynajmniej na ten moment, to nie jest dla nas. Nie oznacza to, że dana droga, dany wybór jest sam w sobie zły - bo może pojawić się ciekawa propozycja z serii "nie do odrzucenia" lub mieć w sobie szlachetny cel oparty np na pomocy komuś. Nie istnieje jednak nic takiego jak "muszę" czy nawet "powinienem". Jeśli nie jest to zgodne z nami - niczego nie musimy i naprawdę nie obawiajmy się bycia asertywnym. A notabene bardzo często rzekoma "pomoc", w rzeczywistości wcale nią nie jest. Nie nakłaniam oczywiście to niepomagania sobie nawzajem, ale nim zdecydujemy się na jakiś krok, najpierw zapytajmy siebie czy naprawdę chcemy to zrobić i czy to z nami rezonuje.